Wyższe kary za brak OC od stycznia 2012

Nowy Rok nas nie rozpieszcza. Już teraz ceny benzyny są zatrważające, a jak zapowiada rząd będą jeszcze wyższe, co związane jest z podniesieniem akcyzy, jak również obecną sytuacją w Iranie. To jednak nie koniec podwyżek dla kierowców. W zeszłym roku zanotowano wzrost ubezpieczeń OC o 11%, w tym, już od kilku dni obowiązują nowe „cenniki” kar za brak ubezpieczenia samochodowego.

1. stycznia weszła w życie nowelizacja ustawy z zeszłego roku o ubezpieczeniach obowiązkowych, ale też UFG i o Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych. Do 31. grudnia ubiegłego roku, kierowcy samochodów osobowych, którzy nie mieli ważnego OC, musieli liczyć się z opłatą karną w wysokości 1980 zł – była to równowartość 500 euro. Od nowego roku sposób naliczania kar się zmienia. Nie będzie już naliczana po kursie euro, a na podstawie podwójnego minimalnego wynagrodzenia za pracą. Jego wartość została oszacowana na 1500 zł, co oznacza, że teraz opłata karna będzie kosztowała 3000 złotych. Kwota ta jest dość wysoka, może więc to „zachęci” niefrasobliwych kierowców do uregulowania należności, zwłaszcza, że po polskich drogach jeździ około 200 tysięcy nieubezpieczonych pojazdów, które uczestniczą w ponad 5 tysiącach kolizji i wypadkach.

Przypomnijmy, co grozi kierowcy, który nie ma ważnego ubezpieczenia samochodowego. Oprócz wcześniej wspomnianej opłaty karnej, dochodzą jeszcze koszty mandatu, holowania samochodu na państwowy parking, za który również trzeba będzie zapłacić. Suma kosztów jest więc kilkakrotnie wyższa, niż gdybyśmy wykupili najtańsze OC. Sytuacja wygląda jeszcze gorzej, jeśli doprowadzimy do kolizji lub wypadku. Wtedy zostaniemy dodatkowo obciążeni kosztami naprawy samochodu poszkodowanego i swojego, jak również ewentualnymi kosztami rehabilitacji i rekonwalescencji poszkodowanych.

Z tego też powodu proponuję już teraz zajrzeć do dokumentów samochodu i sprawdzić jak długo jeszcze ważna jest polisa, jeśli wygasa, warto rozejrzeć się za korzystną ofertą.

Kary za brak OC

Często nie zastanawiamy się nad konsekwencjami swoich czynów, w myśl zasady „co ma być, to będzie”. Dotyczy to również obowiązkowego ubezpieczenia OC – część kierowców decyduje się na ryzykowną jazdę bez ważnej polisy. Oczywiście jest to oszustwo i opłaca się do momentu kontroli policji albo, co gorsze, spowodowania wypadku drogowego. W ramach przypomnienia chcielibyśmy wymienić konsekwencje związane z brakiem OC.

Zacznijmy od mandatów karnych. Najwyższy mandat za przekroczenie prędkości w wysokości 500 złotych to nic, w porównaniu z 2772 złotymi, jakie trzeba zapłacić za brak polisy OC. Trochę „taniej” będą mieli motocykliści, ale prawo okazuje się bezlitosne najbardziej dla kierowców tirów, którzy będą zmuszeni zapłacić 4158 złotych. Czy to wszystko? Oczywiście nie. Do kosztów mandatu dochodzi jeszcze koszt holowania i opłaty za parking, najczęściej którejś ze służb mundurowych. Żaden policjant nie pozwoli przecież odjechać pojazdem bez ważnej polisy OC.

Tak naprawdę, wysoki mandat i wszystkie koszty, które trzeba pokryć, jeśli skontroluje nas policja to nic, w porównaniu z tymi, które będziemy musieli zapłacić, jeśli będziemy sprawcami kolizji czy też wypadku. W tym momencie musimy z własnej kieszeni pokryć koszty wyrządzonych szkód, w tym naprawy samochodu własnego i poszkodowanego, a gdy mamy do czynienia z ofiarami, również koszty związane np. z rehabilitacją i powrotem do zdrowia. Oczywiście nie od razu. Najpierw pieniądze „wyłoży” za nas UFG (Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny), ale potem postara się wszystkie należności od nas odzyskać.

Sytuacja wygląda podobnie, gdy wypadek spowoduje kierowca, który ma OC, ale my go nie mamy. Raczej nie dostaniemy od żadnej firmy ubezpieczeniowej ani grosza. Pozostaje więc powiedzieć jedno i przestrzec wszystkich nieroztropnych kierowców – oszustwo i miganie się nie popłaca i się nie opłaca. Dlatego najlepiej po przeczytaniu tego artykułu sprawdzić, czy nasza polisa nadal jest ważna.

OWU – jak je czytać, na co zwrócić uwagę?

Decydujemy się na tanie OC i tylko ten argument do nas przemawia. Potem jeździmy do pracy i z powrotem, przemierzamy kolejne kilometry, zachowujemy ostrożność, aż pewnego dnia coś się dzieje i powodujemy wypadek. Jesteśmy jednak spokojni i przekonani, że polisa pokryje wszystkie koszty. Przychodzi jednak informacja od ubezpieczyciela, że szkody nie można uznać. Wpadamy w panikę, wertujemy papiery w poszukiwaniu tego świstka, który kazano nam podpisać, wczytujemy się w niego i okazuje się, że nie zgadzamy się z jego treścią, bo jakiś punkt nam nie odpowiada. Myślimy, że zostaliśmy oszukani. W rzeczywistości jednak nie przeczytaliśmy OWU, czyli ogólnych warunków ubezpieczenia. Na co zwrócić uwagę przed podpisaniem umowy ubezpieczeniowej? Oto krótki przewodnik, jak czytać OWU.

  1. Na początku zwróćmy uwagę na to, co mówią postanowienia ogólne. Znajdą się tam zapewne definicje, sposoby rozwiązania umowy i konsekwencje z tym związane, sposoby zgłaszania szkody i wypłaty odszkodowania.

  2. Kolejne części OWU to z pewnością opis każdego z wariantu ubezpieczeń. Tutaj powinniśmy zwrócić uwagę na to, co wchodzi w zakres, np. AC. Ubezpieczenie to gwarantuje nam zwrot kosztów naprawy samochodu, do którego uszkodzenia doszło w wyniku działania osób trzecich. Jednak z pewnymi wyjątkami, np. nie uzyskamy odszkodowania, gdy uszkodzimy samochód prowadząc go pod wpływem alkoholu. O tym, kiedy jeszcze powie nam właśnie OWU.

  3. Kiedy już przebrniemy przez zasady działania poszczególnych ubezpieczeń, zapoznajmy się z postanowieniami końcowymi. Tam znajdą się informacje o naszych uprawnieniach, ale też obowiązkach. To też miejsce, w którym dowiemy się w jaki sposób można wznowić umowę u tego samego ubezpieczyciela.

Ogólne warunki ubezpieczenia to zwykle gruba, napisana małym krojem pisma, książeczka, która raczej zniechęca, aniżeli zachęca do przeczytania. Warto jednak zapoznać się chociaż z najważniejszymi punktami, aby w razie dochodzenia odszkodowania nie spotkać się z rozczarowaniem.

Kolizja drogowa, obcokrajowiec sprawcą – co robić?

Codziennie wsiadamy do swoich samochodów, spieszymy się do pracy, szkoły, na spotkania z klientami. Pokonujemy kolejne skrzyżowania, naginamy przepisy, wymuszamy pierwszeństwo, aż tu nagle trzask! Zdenerwowani wybiegamy z samochodu, widzimy stłuczony reflektor, wygięty zderzak, orientujemy się, że nikomu nic się nie stało i….zaczynamy wrzeszczeć na osobę, która również się spieszyła, ale była trochę bardziej nieostrożna od nas. Nasz krzyk nie ma końca, aż w końcu słyszymy:

J’comprends pas

Ich verstehe das nicht

I don’t understand

Non capisco

Nie rozumiemy! I obcokrajowiec, który narozrabiał też nas nie rozumie. Jak rozwiązać sprawę, aby dostać odszkodowanie, a przy tym jeszcze zdążyć do pracy? Przede wszystkim zachować spokój. Polskie prawo drogowe przewiduje, że każdy pojazd poruszający się po polskich drogach powinien być ubezpieczony. Należy więc spytać, choćby na migi, czy sprawca jest w stanie przekazać nam dane na temat swojego ubezpieczenia OC. Zwykle dostaniemy numer polisy i dane pojazdu, łącznie z numerami rejestracyjnymi – tak będzie w przypadku obywateli Unii Europejskiej i Islandczyków, Norwegów, obywateli Lichtensteinu. Mieszkańcy krajów niewymienionych tutaj z pewnością będą posiadali Zieloną Kartę lub ubezpieczenie graniczne. Naszym zadaniem jest również ich spisanie, łącznie z danymi dotyczącymi pojazdu. Potem powinniśmy się skontaktować z Polskim Biurem Ubezpieczycieli Komunikacyjnych, które wskaże nam towarzystwo, które wypłaci nam odszkodowanie. Szkodę powinniśmy również zgłosić do naszego towarzystwa – jeśli posiadamy ubezpieczenie AC, dostaniemy stosowne odszkodowanie. Jeśli nie uda nam się dojść do porozumienia ze sprawcą zdarzenia, lepiej wezwać policję.

Jeśli dojdzie do sytuacji przedstawionej powyżej, starajmy się mimo wszystko zachować spokój. Ktoś, kto porusza się po obcym kraju jest z pewnością wystarczająco zestresowany, nie dostarczajmy mu więc nowym wrażeń. Przecież my również czulibyśmy się pewniej, gdyby nas traktowano nieco łagodniej, nawet, jeśli bardzo narozrabialiśmy.

Nadchodzi zima, czas się przygotować

Mimo że zima traktuje nas w tym roku wyjątkowo łagodnie, nie można zapomnieć o tym, by w odpowiedni sposób się do niej przygotować. W niektórych miejscach śnieg się już pojawił. Nie oszukujmy się – i tak – po raz kolejny – zima i w tym roku zaskoczy drogowców. Niech nie zaskoczy i Ciebie.

Mamy nadzieję, że opony z letnich na zimowe zmieniłeś już dawno temu.  Pamiętaj – dzięki temu znacznie zwiększasz bezpieczeństwo – chronisz zarówno siebie, jak i inne osoby uczestniczące w ruchu drogowym.

Kolejny krok – zajrzyj do dowodu rejestracyjnego, w którym trzymasz druczki za ubezpieczenie i koniecznie sprawdź, czy masz aktualneOC i AC. Nigdy nie wiesz, czy auto Ci się nie zepsuje i czy nie będziesz musiał wzywać pomocy drogowej  – zimą mają znacznie więcej pracy! Nigdy też nie wiesz, czy nie wpadniesz w poślizg i nie spowodujesz wypadku lub kolizji – zimą zdarza się to częściej. Nie będziemy tu nawet mówić, co grozi za prowadzenie bez aktualnego ubezpieczenia OC.

Kolejnym krokiem jest zaopatrzenie auta w dobrą skrobaczkę do szyb i szczotkę do zgarniania śniegu. Bez tego nigdzie nie ruszysz – a ręką sobie nie poradzisz. Jeśli mieszkasz w miejscu, gdy często są duże opady śniegu, koniecznie włóż do bagażnika łańcuchy – mogą się przydać w najbardziej niespodziewanym momencie!

Jeśli często wozisz dziecko lub dzieci – nie zapomnij o kocu – gdy auto się zepsuje, będzie marznąć – koc temu zaradzi. Jeśli wybierasz się w dalszą trasę, nie zapomnij o termosie z ciepłą herbat – ogrzeje w przypadku awarii i oczekiwania na wcześniej wspomnianą pomocą drogową.

Pamiętaj, zima to najtrudniejsza pora roku pod względem prowadzenia samochodu – bądź więc nad wyraz ostrożny.