Co warto wiedzieć o ubezpieczeniu samochodowym

Ubezpieczenie samochodu jest rzeczą tak samo ważną, jak samo jego posiadanie. Jest nieodłącznym elementem, o którym powinien pomyśleć każdy świadomy kierowca.

Całe szczęście wykupienie ubezpieczenia samochodowego określa nam ustawa, więc jest ono naszym prawnym obowiązkiem. Aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby było to zależne jedynie od woli kierowcy. Co ciekawe, obowiązek posiadania ubezpieczenia ma każdy posiadacz samochodu, a więc nie tylko jego prawny właściciel. W związku z tym również osoby, które biorą samochód np. w leasing, mają także obowiązek posiadania ubezpieczenia, z czego nierzadko nie zdają sobie sprawy.

Warto także wiedzieć, że ubezpieczenie OC ma pewną granicę, ustalaną przez przepisy ustawy o obowiązkowych ubezpieczeniach, powyżej której za szkodę nie będą nam zwrócone pieniądze z polisy. Jest to tzw. suma gwarancyjna. Minimalny pułap takiej sumy w przypadku szkód na osobie wynosi 5 mln euro, natomiast milion euro w przypadku szkód na mieniu. Jeśli chodzi o szkody na mieniu, to biorąc pod uwagę ceny nawet dosyć drogich samochodów, jest to pułap bardzo korzystny.

Mandat za brak posiadania ubezpieczenia OC jest dosyć niski, co może nie odstraszać wystarczająco niektórych kierowców, którzy chcą uniknąć jego zakupu. Jednak nic bardziej mylnego – końcowa kara jest bowiem znacznie wyższa. Jeśli podczas kontroli policji okaże się, że obowiązkowego ubezpieczenia nie posiadamy, zapłacimy mandat w wysokości jedynie 50 zł. Jednak zostaje o tym natychmiast powiadomiony także Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, który gdy potwierdzi, że kierowca ubezpieczenia nie wykupił, nakłada na niego karę w wysokości 500 euro. W związku z tym ubezpieczenie z pewnością się opłaca.

Co zrobić gdy dojdzie do zalania mieszkania?

Zalanie mieszkania może zdarzyć się każdemu – możemy doprowadzić do tego sami, sprawcą może być też sąsiad. Bez względu na to, kto zawinił, trzeba zacząć działać, aby jeszcze bardziej nie zaszkodzić.

Pierwszym krokiem, po tym jak stwierdzimy, że doszło do zalania jest zatrzymanie jego dalszego rozprzestrzeniania się, czy to przez awarię grzejników, wodociągów, czy też niesprawną pralkę sąsiada. Wtedy to już połowa sukcesu. Kolejnym krokiem jest zgłoszenie szkody firmie ubezpieczeniowej, u której wykupiliśmy ubezpieczenie mieszkania. W kilka dni po zgłoszeniu do naszych drzwi powinien zapukać likwidator szkód, który oceni na ile zalanie jest rozległe i ile pieniędzy potrzeba, aby je usunąć. Dodatkowo do ubezpieczyciela musimy dostarczyć kilka dokumentów, a w tym polisę mieszkaniową jako dowód, że posiadamy ubezpieczenie, akt własności mieszkania lub umowę najmu, do tego oświadczenie poszkodowanego (nas) i sprawcy (sąsiada, właściciela budynku) o zaistniałej szkodzie. Teraz pozostaje tylko czekać na pieniądze. Gorzej, jeśli ubezpieczenia nie posiadamy – wtedy nie możemy liczyć na żadne pieniądze.

Do zalania naszego mieszkania może doprowadzić również nasz niefrasobliwy sąsiad. Pierwszą rzeczą, którą musi zrobić jest przyznanie się do winy. Jeśli posiada ubezpieczenie mieszkania, to, podobnie jak w przypadku ubezpieczenia OC samochodu, jako sprawca pokryje (jego ubezpieczyciel) szkodę. Jeśli jednak sąsiad ubezpieczenia nie posiada, pojawia się problem. Gdy mamy z nim dobre kontakty, a w dodatku jest na tyle uczciwy, to pokryje koszty związane z remontem, a nawet zaoferuje swoją pomoc, czy nawet zrobi to za nas. Dzięki temu zarówno poszkodowany, jak i sprawca oszczędzą sobie biegania po siedzibach towarzystw ubezpieczeniowych i wdrażania się w OWU – ogólne warunki ubezpieczenia. Jeśli sprawa rozwiąże się w ten sposób, z pewnością nie dojdzie do waśni i sąsiedzkich kłótni, a więzi się zacieśnią.

Zaoszczędź czas z kalkulatorem OC i AC

Obecnie liczba ofert form ubezpieczeniowych jest tak duża, że tylko nieliczni potrafią się w nich odnaleźć, błyskawicznie odrzucić te, które są w ogóle nieopłacalne i zainteresować się tymi, które wydaja się być ciekawe. Niestety większość potencjalnych klientów gubi się, co rodzi frustrację w konsekwencji czego klient wybiera ofertę pierwszą lepszą.

Z pomocą tym zagubionym mogą przyjść kalkulatory AC OC, dzięki którym w kilka minut otrzymamy zwięzła informację na temat wariantów ubezpieczeń w różnych firmach ubezpieczeniowych, wraz z wysokością składki. Przejrzystość tak przedstawionych wyników zdecydowanie ułatwi wybór niezdecydowanym, a tym bardziej konkretnym pozwoli na odrzucenie ofert, które ich w ogóle nie interesują.
Czego potrzebujemy, aby z takiego kalkulatora skorzystać? Zaledwie kilku podstawowych informacji o właścicielu pojazdu, samym pojeździe i poprzednim ubezpieczycielu. Formularz, który wypełnimy online „zapyta” nas między innymi o rok produkcji naszego pojazdu, datę pierwszej rejestracji, pojemność silnika, czy też o to, czy aby nie jest uszkodzony albo nie posiada instalacji gazowej. Wśród pól, które będziemy musieli wypełnić będą też takie dotyczące nas – naszego wieku, tego, jak długo posiadamy prawo jazdy oraz czy mamy na swoim koncie jakieś przewinienia (kolizje) oraz czy jesteśmy jedynymi właścicielami auta, czy też współwłaścicielami. Tego typu informacje pozwolą na naliczenie zwyżek i zwyżek, które wpłyną na wysokość składki. Formularz może również zapytać nas o to, u kogo wcześniej mieliśmy wykupione OC oraz od kiedy ma obowiązywać nowe.

Zaprezentowane wyniki wyliczone zostaną na podstawie założeń różnych towarzystw ubezpieczeniowych, więc wysokości składek będą się różniły. Warto zauważyć, że z tego typu kalkulatorów korzystają również agenci ubezpieczeniowi, dlatego można je uznać za wiarygodne. Dzięki takiemu rozwiązaniu oszczędzamy nasz czas, a często też pieniądze, jeśli okaże się, że któraś z ofert ubezpieczyciela typu direct jest dla nas bardzo korzystna.

Czy szkoda całkowita musi brzmieć jak wyrok?

Kolizje na drogach zdarzają się codziennie, najczęściej jest jednak tak, że nas omijają, najczęściej jeździmy na tyle ostrożnie, że nie powodujemy zagrożenia na drodze. To, że my uważamy, wcale nie oznacza, że tak też będą zachowywali się inni uczestnicy ruchu. Naprawdę pół biedy, jeśli ktoś wgniecie nam zderzak albo stłucze reflektor – otrzymamy odszkodowanie z OC sprawcy i nasze auto będzie znów sprawne. Gorzej, jeśli ubezpieczyciel stwierdzi, że koszt naprawy auta przewyższa jego wartość. Zapada wyrok, a w naszych uszach szumi jedynie jedno – szkoda całkowita. Czym jest? Kiedy można się od niej odwołać? Czy zawsze musi oznaczać to, że już nigdy naszym autem nigdzie nie pojedziemy?

Szkoda całkowita jest terminem, który nie jest jednoznacznie zdefiniowany w polskim prawie. Według artykułu 363 § 1 Kodeksu Cywilnego jeśli przywrócenie stanu poprzedniego rzeczy jest niemożliwe lub wymaga zbyt wysokiego nakładu pieniężnego, poszkodowany otrzymuje świadczenia za szkodę w postaci pieniężnej. Wysokość odszkodowania zależy od rodzaju ubezpieczenia OC czy AC oraz oceny rzeczoznawcy powołanego przez ubezpieczyciela. Co to oznacza w praktyce? To, że mimo zaostrzonych przepisów recyklingowo-ubezpieczeniowych, towarzystwa jeszcze więcej „zdzierają” z poszkodowanych. Obliczanie odszkodowania z tytułu szkody całkowitej oznacza wycenę pojazdu przed zniszczeniem i po. Pierwsza kwota jest z reguły zaniżana, a druga zawyżana w konsekwencji czego poszkodowani otrzymują grosze.

Ubezpieczycielom o wiele bardziej opłaca się orzeczenie szkody całkowitej, niż częściowej, gdyż wiąże się to z o wiele mniejszą sumą, którą muszą zapłacić. Od decyzji można się odwołać i skorzystać z usług niezależnego rzeczoznawcy – często nawet obniżenie kosztu naprawy o kilkaset złotych powoduje, że „załapujemy się” na szkodę częściową i towarzystwo ma obowiązek za naprawę pojazdu zapłacić. Utarło się też, że szkoda całkowita orzekana jest w momencie, gdy uszkodzonych zostało 70% pojazdu. W rzeczywistości jest jednak tak, że wiele firm wypłaca odszkodowania z tytułu szkody częściowej nawet do 100% uszkodzenia. Oznacza to, że czasem lepiej walczyć o swoje, zwłaszcza, jeśli do kolizji i uszkodzenia pojazdu nie doszło z naszej winy.

Szkoda całkowita – jak nie dać się oszukać?

Szkoda całkowita to sytuacja, w której zniszczenie samochodu sięga powyżej 70%, co oznacza, że jego naprawa przewyższa jego wartość, a pojazd nadaje się d kasacji. To jeden z czarnych scenariuszy, który może nam się przytrafić, gdy włączymy się do ruchu drogowego. O ile ze szkodą częściową i obliczaniem wysokości odszkodowania nie ma większych problemów, choć zdarzają się odwołania, o tyle kompletne zniszczenie pojazdu tego typu problemy stwarza. Często zdarza się też tak, że ubezpieczyciele orzekają szkodę całkowitą pojazdu, mimo że nadaje się on jeszcze do naprawy. Jak nie dać się „zjeść”?

Musimy pamiętać, że orzeczenie szkody całkowitej jest często naciągane. Ubezpieczyciel zaniży wartość pojazdu przed kolizją, a zawyży koszty naprawy w konsekwencji czego, według niego naprawa będzie nieopłacalna. W tym wypadku warto skorzystać z usług niezależnego rzeczoznawcy, który ponownie oceni wartość – nawet, jeśli będzie ona się różniła o kilkaset złotych, może okazać się, że to wystarczy, aby zakwalifikować auto do naprawy. Są i takie firmy oferujące OC, które przystają na propozycję klienta, który uprze się, że rzekomo całkowicie uszkodzonym pojazdem chce jeździć. Wypłacają odszkodowanie o ile wartość naprawy nie przekroczy 100% wartości auta.

Orzeczenie przez ubezpieczyciela szody całkowitej nie jest korzystne dla poszkodowanego, zwłaszcza, że pieniądze, które otrzyma są nieporównywalnie niskie i nie pozwalają na zakup auta podobnej klasy, czy też naprawy starego. Musimy wziąć jednak pod uwagę fakt, że czasem sami sobie szkodzimy. Jak? Wykupując ubezpieczenie AC i zawyżając wartość samochodu, myśląc, że dzięki temu otrzymamy wyższe odszkodowanie. Prawda jest jednak taka, że zawyżamy tym samym wysokość składki.

Jeśli już dojdzie do kolizji i ubezpieczyciel stwierdzi, że zaistniała szkoda całkowita dokładnie przejrzymy dokumentację związaną z wyceną pojazdu i ewentualnymi kosztami naprawy. Decyzja ubezpieczyciela zawsze jest podważalna, zwłaszcza, że przepisy ubezpieczeniowo-recyklingowe i tak są wysoce niekorzystne dla kierowców.