Zalanie mieszkania może zdarzyć się każdemu – możemy doprowadzić do tego sami, sprawcą może być też sąsiad. Bez względu na to, kto zawinił, trzeba zacząć działać, aby jeszcze bardziej nie zaszkodzić.
Pierwszym krokiem, po tym jak stwierdzimy, że doszło do zalania jest zatrzymanie jego dalszego rozprzestrzeniania się, czy to przez awarię grzejników, wodociągów, czy też niesprawną pralkę sąsiada. Wtedy to już połowa sukcesu. Kolejnym krokiem jest zgłoszenie szkody firmie ubezpieczeniowej, u której wykupiliśmy ubezpieczenie mieszkania. W kilka dni po zgłoszeniu do naszych drzwi powinien zapukać likwidator szkód, który oceni na ile zalanie jest rozległe i ile pieniędzy potrzeba, aby je usunąć. Dodatkowo do ubezpieczyciela musimy dostarczyć kilka dokumentów, a w tym polisę mieszkaniową jako dowód, że posiadamy ubezpieczenie, akt własności mieszkania lub umowę najmu, do tego oświadczenie poszkodowanego (nas) i sprawcy (sąsiada, właściciela budynku) o zaistniałej szkodzie. Teraz pozostaje tylko czekać na pieniądze. Gorzej, jeśli ubezpieczenia nie posiadamy – wtedy nie możemy liczyć na żadne pieniądze.
Do zalania naszego mieszkania może doprowadzić również nasz niefrasobliwy sąsiad. Pierwszą rzeczą, którą musi zrobić jest przyznanie się do winy. Jeśli posiada ubezpieczenie mieszkania, to, podobnie jak w przypadku ubezpieczenia OC samochodu, jako sprawca pokryje (jego ubezpieczyciel) szkodę. Jeśli jednak sąsiad ubezpieczenia nie posiada, pojawia się problem. Gdy mamy z nim dobre kontakty, a w dodatku jest na tyle uczciwy, to pokryje koszty związane z remontem, a nawet zaoferuje swoją pomoc, czy nawet zrobi to za nas. Dzięki temu zarówno poszkodowany, jak i sprawca oszczędzą sobie biegania po siedzibach towarzystw ubezpieczeniowych i wdrażania się w OWU – ogólne warunki ubezpieczenia. Jeśli sprawa rozwiąże się w ten sposób, z pewnością nie dojdzie do waśni i sąsiedzkich kłótni, a więzi się zacieśnią.